Wirtualna Izba Regionalna Gminy Książ Wielkopolski
Marceli Szczęsny


[ur. 1908 - zm. 1995]

Źródło: Chwałkowo Kościelne. Opowieść o ludziach, miejscach i wydarzeniach.
Autor: Tomasz Jankowski

Miejsce: Chwałkowo Kościelne

Urodził się 13 stycznia 1908 roku w Śremie jako syn stolarza Leona Szczęsnego i Marianny z d. Zielińska. Pod koniec roku 1908 rodzice przeprowadzili się do Chwałkowa, gdzie ojciec prowadził zakład stolarski do 1920 roku. W Chwałkowie rozpoczął naukę w szkole powszechnej, która później kontynuował w Śremie, gdzie wrócili rodzice. Z okresu pobytu w Chwałkowie, warto przytoczyć jego wspomnienia dotyczące odzyskania niepodległości:
"Nie zamierzam wspominać o wydarzeniach, na temat których napisano już setki, a może nawet tysiące książek i które na ogół są doskonale znane. Pragnę natomiast przedstawić zachowania i wrażenia dziesięcioletniego chłopca, jakim wówczas byłem, który obserwował i przeżywał niektóre wypadki.
Podpisanie zawieszenia broni w dniu 11 listopada 1918 r., co oznaczało koniec wojny, wszyscy przyjęliśmy z wielkim entuzjazmem. Ażeby dać temu wyraz, nazajutrz po wyjściu ze szkoły, zaczęliśmy wyrywać z książki języka niemieckiego karty z podobizną cesarza Wilhelma oraz jego rodziny i rozwieszaliśmy je na parkanach, krzewach i przydrożnych drzewach. Z pewnością nie było to zbyt mądre, ale świadczyło, że jesteśmy świadomymi Polakami, że rozumiemy klęskę wojenną naszego wroga, państwa niemieckiego, którym rządził cesarz. Nasz postępek oznaczał: koniec z władzą zaborcy, koniec z niewolą, powstaje Polska.
Jednakże w zaborze pruskim, odmiennie aniżeli w rosyjskim i austriackim, długo jeszcze Niemcy pozostawali przy władzy, chociaż nie posiadała już ona tej prężności, nastąpiło wyraźne rozluźnienie. Powodowały to powstające Rady Robotników i Żołnierzy, w których działali również Polacy. W każdej miejscowości tworzono straż ludową, rodzaj milicji obywatelskiej dla utrzymania porządku i bezpieczeństwa. Każdej nocy dwóch członków straży pełniło kolejno służbę patrolową. Pamiętam, z jaką dumą odnosiłem rano do sołtysa po służbie ojca dłuższy ode mnie karabin.
Najtrwalej jednak w mej pamięci zapisał się dzień 27 grudnia 1918 roku. Ponieważ ani w naszej wsi, ani w okolicy nie istniała mleczarnia, rolnicy musieli dostarczać mleko do wyznaczonych punktów, w naszym przypadku do Książa. Tutaj część tego tłuszczu wydawano na kartki ludności bezrolnej. Pierwszego dnia po gwiazdce pojechałem koleją odebrać przydział masła - również dla sąsiadów, umówiliśmy bowiem kolejność wzajemnego pobierania. Idąc z dworca już z daleka zauważyłem polskie flagi na dachach domów, a gdy wszedłem do miasta, zobaczyłem w oknach sklepowych białego orła na tle barw narodowych albo obrazy z Kościuszką. Ludzie odświętnie ubrani, wszyscy z biało-czerwonymi kokardami na piersi, stali grupkami na ulicy. Często powtarzano nazwisko Paderewski i wyraz: powstanie. Nie miałem odwagi pytać starszych o przyczynę tego świątecznego nastroju i dopiero od moich rówieśników dowiedziałem się, że do Poznania przyjechał Ignacy Paderewski, a dzisiaj wybuchło powstanie. Niemcy zostali pobici i u nas teraz będzie Polska. Radzili mi jeszcze, żebym sobie kupił orzełka i kokardę, bo inne chłopaki mogą myśleć, że jestem Niemcem i pobiją mnie. Przecież jest powstanie - dodali. Kupiłem więc te oznaki polskości i udekorowany tymi emblematami, niezwykle podniecony, wróciłem do domu. Okazało się, że byłem pierwszym we wsi zwiastunem tych historycznych wydarzeń. Czułem się dumny, jakbym sam wszystkich Niemców pobił. Ale to był dopiero pierwszy dzień powstania. Wielu chłopaków z naszej wsi z nimi walczyło. Po jakimś czasie z podziwem patrzyliśmy na nich, kiedy w niedzielę po mszy, w polskich mundurach stali na cmentarzu przed kościołem. Jeszcze na początku lutego 1919 roku słychać był we wsi huk armat spod Rawicza. Również mocno utkwił mi w pamięci piękny, słoneczny, ale mroźny dzień lutowy, kiedy dość długo czekaliśmy na skraju wsi na mały orszak żołnierski, który wiózł trumnę z poległym powstańcem wprost z pola walki. Z ceremonii pogrzebowej największe na mnie wrażenie wywarła honorowa salwa karabinowa, oddana nad grobem bohatera wolności.
Wspominając o tych wydarzeniach, nasuwa mi się refleksja, że mimo wysiłków zaborcy, przez ponad sto lat nie udało mu się zgermanizować Polaków, którzy ostatecznie wygrali tę "najdłuższą wojnę nowoczesnej Europy"
[Marceli Szczęsny, Narodziny Polski z cyklu "Sentymenty", "Głos Śremski" 11/1988].
Po ukończeniu szkoły powszechnej kontynuował naukę w śremskim gimnazjum. Był członkiem drużyny harcerskiej im. Przemysława, Towarzystwa Tomasza Zana oraz redakcji uczniowskiego pisma "Pierwiosnek". Współtworzył też miesięczniki "Przemysławka" i "Ogniwo". Po maturze współpracował z "Wiadomościami Śremskimi", a po ich zamknięciu był redaktorem naczelnym tygodnika "Nowe Wiadomości Śremskie". Zawodowo pracował jako urzędnik. Ożenił się w roku 1934 z Anną Pełczyńską. W 1945 roku przez cztery miesiące był burmistrzem Śremu. W roku 1960 zamieszkał w Szczecinie i do emerytury w roku 1973 pracował w wydziale finansowym PWRN. Później przeprowadził się do Gdańska, gdzie zmarł 9 listopada 1995 roku. Anna zmarła 27 czerwca 1994 roku. Oboje zostali pochowani w Gdańsku na cmentarzu Łostowickim.

[«]

[»]

Sygnatura: OS-00482
Fot. Kolekcja prywatna | Autor: WIR
Jeśli możesz uzupełnić opis tego obiektu, napisz do nas: wir.ksiazwlkp[@]gmail.com. Użyj sygnatury obiektu (dwie linie wyżej).
Obiekty powiązane.


2012-2024 © Stowarzyszenie Nasza Gmina. All Rights Reserved
Zdjęcia i ryciny | Dokumenty | Mapy i herby | Dawna prasa | Ludzie | Legendy i mity | Przedmioty | Artykuły | Bibliografia | Kolekcje

gir@ffe